Mariusz Woszczyński
NATURA I WYOBRAŹNIA
Jako student w pracowni prof. Rajmunda Ziemskiego starałem się malując, realizować obraz jako zapis obserwacji z natury (z modela) oparty na poszukiwaniu znaku, i płaski, i przestrzenny równocześnie. Profesor zwracał uwagę na brzmienie koloru w malarstwie olejnym na płótnie, zestawienia i kontrast materii, charakter przedstawienia człowieka, rytm obrazu i jego kompozycję. Na trzecim roku studiów zacząłem, niezależnie od działań w pracowni, rysować z wyobraźni węglem i w technice gwaszu, sceny z postaciami. Był to wyraz fascynacji polskim malarstwem współczesnym. Próby te znalazły swoje rozwinięcie w pracowni struktur wizualnych u prof. Jacka Dyrzyńskiego. Ta dwutorowość , czyli zapis natury w znaku malarskim, poprzez kolor i formę oraz rysunkowy zapis myśli z wyobraźni, z pamięci, linią i kolażem, w pewnym stopniu złączyły się w dyplomie. Jego tytuł: " Człowiek: znak, jego treść i określenie". Dalsze rozwijanie tematu dyplomowego ukierunkowało na najbliższe lata charakter następnych działań malarskich.
W 1992 roku pisałem w katalogu do wystawy zbiorowej: Bogaty w treści temat postaci – "Ecce Homo", próba dotknięcia tematu. W twórczości indywidualnej rozwijam jego plastyczną wizję i kolejne warianty w malarstwie olejnym, akrylowym, w technice gwaszu, kolażu, rysunku oraz w grafice (cykl czarno – białych litografii rysowanych na kamieniu). Moja praca artystyczna dotyczy zainteresowań psychiczną i cywilizacyjną stroną życia człowieka. Realizuję od szeregu lat, zachowując ciągłość, książki autorskie. Zbieram w nich i rozrysowuję różnorodne obserwacje społeczno – socjologiczne (myśli, intensywne notatki z podróży, sceny z życia). Opowiadam o ludziach, ich zachowaniach, ich kondycji, o człowieczych dolach i niedolach. Strony szkicowników zapełniają ludzkie sylwetki. Zapisuję rysunkami puls codzienności. W zestawach gwaszy dominowały figury ludzkie, w obrazach zaczyna przeważać wizja krajobrazu, widoków pełnych światła. Mam dwie silne fascynacje. Jedna wiąże się z myśleniem o obrazie malarskim. Dotyczy obserwacji światła, poszukiwania znaku, brzmienia, całości, różnorodności materii. Druga dotyczy, przefiltrowanej przez oko rysownika, rzeczywistości życia codziennego. To obserwacja natury z jej drobinami, elementami i fragmentami, obserwacja pulsu życia, zachowań ludzkich, sytuacji dziejących się wokół nas, określających chwile magmy rzeczywistości.
Wyjazd do Marsylii dał możliwość pełnej fascynacji krajobrazem południa i malarstwem postimpresjonistów. Myślałem wtedy, że w pracach pierwsze skrzypce zagra barwa, a zostały one zapisane płasko, w rytmie linii. Jednak pejzaże południowe z ich barwnością, różnorodnością, ostrością i specyfiką światła stały się nawet ważniejsze niż wcześniejsze próby zauważenia i notacji miejskich scen bazarowo–ulicznych, szarości anturażu krajobrazów warszawskich z konfiguracjami postaci.
W połowie lat 90 - tych przebywałem półtora roku w Düsseldorfie i kilka miesięcy w Brukseli. Dało mi to możliwość zapoznania się z pracą tamtejszych uczelni. W Kunstakademie w Düsseldorfie zostałem przyjęty do pracowni malarstwa Konrada Klaphecka (ucznia Bruno Gollera, wieloletniego pracownika tej uczelni, malarza prostych, przedstawieniowych obrazów o surrealizującym charakterze). Zapisałem się również do pracowni grafiki warsztatowej przy pracowni prof. A. R. Pencka prowadzonej przez doc. Marię Buras (w latach 70 -tych kończyła Wydział Grafiki warszawskiej ASP u prof. Henryka Tomaszewskiego). Raz, dwa razy w miesiącu odbywały się spotkania wszystkich studentów z profesorem Klapheckiem. Jedna, dwie, czasem trzy osoby z pracowni przygotowywały prezentację i poddawały pod osąd pozostałych studentów swoje prace malarskie. Profesor prowadził wspólną dyskusję, podsumowywał, dawał ogólne wskazówki. Czasem korekta była bardziej wnikliwa, dla studentów młodszych lat. W Akademii poszczególne pracownie multimedialne, (które wiodły prym) i malarskie miały swój osobny charakter. Rodzaj pracy, czy spotkań ze studentami oparty był na autorskich programach prowadzących pracownie stałych lub zapraszanych profesorów. Ważnym wydarzeniem dla życia całej akademii był odbywający się na początku lutego Rundgang, czyli kilkudniowa prezentacja serii wystaw, koncertów, wernisaży wszystkich pracowni malarskich, graficznych, rzeźbiarskich. Trwały obok siebie obrony prac dyplomowych, wykłady profesorów i działania studentów. Akademia otwierała się, to był rodzaj święta i to w połowie roku akademickiego.
W Wyższej Szkole Sztuk Wizualnych i Architektury La Cambre w Brukseli, mieszczącej się w budynkach dawnego opactwa benedyktyńskiego (z pięknym gotyckim kościołem i XVIII – wiecznym parkiem obok) odbyłem trzymiesięczny staż w pracowni grafiki i ilustracji. Szkoła ta, druga w Brukseli po Akademii Królewskiej, ma tradycje przedwojenne wywodzące się z nurtu bauhausowskiego. Była założona przez jej fundatora, wybitnego architekta, Henryka van de Velde. Zaraz po II wojnie światowej studiowała tam architekturę grupa naszych polskich żołnierzy z Armii Andersa. Specyfika prowadzenia zajęć w La Cambre polega na tym, że studenci, którzy po egzaminie wstępnym, dostają się na uczelnię, są zobowiązani już na początku podjąć decyzję w jakiej pracowni będą studiować kolejne pięć lat. Wyboru dokonują spośród 20 – stu osobnych, odmiennych pracowni – atelier. Od malarstwa, grafiki, rysunku, rzeźby przez film, komunikację wizualną, do mebla, wzornictwa i tkaniny. Szkoła bardziej funkcjonuje jako rodzaj instytutu, aniżeli akademia.
Przez miesiąc, co było cennym uzupełnieniem, uczęszczałem do wolnej szkoły RHOK, znajdującej się we flamandzkiej części Brukseli. Mieściła się ona na terenie dawnej drukarni przemysłowej. Pracownię grafiki warsztatowej prowadził Czech Rudolf Broulim, drukarz, praktyk, litograf, par excelence mistrz grafiki
W tym okresie malowałem kolejne prace w technice gwaszu na papierze o tematyce związanej z przenikaniem mitu do rzeczywistości codziennej, opowieści nad przemijalnością, kruchością ludzi, rzeczy, wspomnień, pejzaży, styku pomiędzy realnością, a marzeniem, pomiędzy obrazem natury, a jego zobaczeniem, zapamiętaniem, wyobrażeniem. Dalej pogłębiałem tę wizję plastyczną w cyklu obrazów malowanych na płótnie akrylem. Figury ludzkie łączyły się z coraz mocniejszą wizją pejzażu. Rysowane tuszem i kredką na kamieniu, czarno-białe litografie stanowiły kolejne nawiązanie do tematyki fascynacji południem. Znaki postaci, słońc, mostów, plaż, skał, wody, portu pojawiały się w tych scenach nawarstwień i reminiscencji motywów krajobrazu.
Wrócę jeszcze na zakończenie do warszawskiej Akademii. Chciałbym zatrzymać się myślą i przybliżyć pracę kilku pracowni naszej Uczelni. Opiszę doświadczenia jako studenta i potem asystenta, które próbuję obecnie wykorzystywać w pracy pedagogicznej. Trudno jest klarownie opisać, scharakteryzować życie pracowni, korekty, zdania prowadzących Profesorów, by nie uszczuplić nic z tego co rzeczywiście jest ważne. Zasugeruję krótko i zapiszę te spotkania jak je pamiętam teraz.
Profesor Rajmund Ziemski zawsze w skupieniu, wnikliwie i czujnie przeprowadzał korekty, lubił też wracać myślami do Wenecjan, postimpresjonistów, wiedeńskich zbiorów malarstwa włoskiego i hiszpańskiego, często powoływał się na Cezanne'a. Malarstwo to wciąż aktywna siła. Ważna jest obserwacja natury w jej różnorodności, zmienności, czy dzieje się to w pejzażu szerokim, czy poprzez film, fotografię, literaturę, czy też poprzez zapis ludzkich emocji. Inspiracja jest właściwie wszędzie do odkrycia. Poszukiwanie i pogłębianie celnego wyrazu, konkretnego tematu, koncepcji, współbrzmienia całości. Działanie obrazu jest abstrakcyjne i opisujące rzeczywistość zarazem, jest dokopywaniem się do własnej prawdy.
…Obraz musi mieć w sobie intrygę, walkę, spięcie, ale także spokój i tajemnicę. Jak reżyser, jak dyrygent, malarz musi starać się panować i inscenizować całość kompozycji płótna. Wtedy obraz ma siłę i przykuwa wzrok. …Odpowiednio rozegrany problem plastyczny, mający swoją moc i głębię treści, jest nośnikiem znaczeń, językiem przekazu. …Malarstwo jest tajemnicą, dobijaniem się o intymność, swoistość, osobność, o własną, nieskrępowaną, szczerą wizję, która może mocno przemawiać do widza. To walka z czasem, opisanie go, zatrzymanie przeżycia, wspomnienia, wydarzeń z życia.
…Malarstwo jest wymagające. To ciągła walka o jeszcze pełniejsze urzeczywistnienie, wyrażenie, zobaczenie, treść. Potrzeba mu soków jak w drzewie, jak w cytrynie. Wymaga wiedzy, instynktu, wizji, wrażliwości, pasji, pracy. Potrzebna mu ta różnorodność i wielość spraw by mogło zaistnieć w pełni, na prawdę jako zjawisko.
Przypomniałem kilka zdań wypowiedzianych w czasie korekt przez Profesora Rajmunda Ziemskiego, tak jak je zapamiętałem. Te myśli utrwaliły się w mojej pamięci.
Profesor Teresa Pągowska zaczynała spotkanie na akademii od chwili wyciszenia. Co się dzieje na co dzień, co słychać w pracowni, analiza osób, studenckich spraw. Przy korekcie zestawów prac poszczególnych studentów, Pani Teresa zwracała uwagę na obudzenie myślenia o samym obrazie, jego konstrukcji. Liczy się pierwsze wrażenie wobec natury i szybka notacja malarska, prawie akcja, zapis. W pracowni ustawienia z modelem i martwa natura były zawsze zgrane, proste, całościowe i mające służyć pobudzeniu wrażliwości studenta. Skupienie uwagi na kompozycji, uczytelnienie wizualne spraw związanych z elementami budowy obrazu. Dalej przy korekcie powrót myślami do obejrzanych, interesujących wystaw, zdarzeń, spraw istotnych, spotkań, wspomnień, ludzi.…Malarstwo jest wymagające. To ciągła walka o jeszcze pełniejsze urzeczywistnienie, wyrażenie, zobaczenie, treść. Potrzeba mu soków jak w drzewie, jak w cytrynie. Wymaga wiedzy, instynktu, wizji, wrażliwości, pasji, pracy. Potrzebna mu ta różnorodność i wielość spraw by mogło zaistnieć w pełni, na prawdę jako zjawisko.
Przypomniałem kilka zdań wypowiedzianych w czasie korekt przez Profesora Rajmunda Ziemskiego, tak jak je zapamiętałem. Te myśli utrwaliły się w mojej pamięci.
Profesor Jacek Sienicki z wielkim doświadczeniem, pełen refleksji stawiał dla studentów w pracowni rysunku poprzeczkę wysoko. Jasna osobowość Profesora udzielała się nam młodym. Podążanie za formą, myślenie formą, uczenie się jej. Prosty, organiczny zapis w rysunku, naturalność obserwacji, trzymanie się> natury, bez wymyślania, bez kombinacji, ale nie uleganie jej do końca. Szybka reakcja, impuls, bezpośrednie działanie, emocja. Praca zmierza do celu trójczłonowo, poprzez oko, rękę, głowę. Przy sztaludze, w rysunku, trzeba być "na końcu ołówka", jak mawiał Profesor, przywołując myśl Józefa Czapskiego. Odpowiednie wiązania, mowa, artykulacja, czucie. Potrzebne zespolenie natury, przeżycia i obrazu jako wypadkowej tych zdarzeń. Forma rodzi treść – to Flaubert. Malujemy naszym życiem, sobą, jego sokami – mówił Pan Jacek. Kropka nad "i" w dziele sztuki likwiduje jego efekt końcowy, treściowy i znaczeniowy – to zdanie Artura Nachta – Samborskiego. Poddanie się klimatowi pracowni. Szukanie nastroju, szukanie klarownych brzmień w rysunku, w obrazie. Wielokrotnie Profesor odwoływał się też do wspomnień, opowiadając zajmująco o czasach i ludziach minionych. Żywo i celnie reagował na wystawy i wydarzenia bieżące.
Obraz malarski. Jego składowe, jego siła ukryta, istniejąca pod powierzchnią. Próba takiej realizacji, w której obraz posiadający pierwiastek obiektywny, działałby swoiście, atakował przekornie. Aby był oparty o obserwacje natury i przeciwstawiał się naturze, by łączył w sobie wielość znaczeń. Dwutorowość. Konstrukcja wewnętrzna i uczucie zarazem. Całość działań ma zmierzać ku faktowi malarskiemu, realizacji wizji prostej, oddzielnej i pogłębionej. Starać się, wyrażać, zapisywać naturalnie, tak po prostu, ale z nerwem. Patrzeć do końca, a i rzucić okiem szybko, rzeczowo i zwyczajnie, tak jak to w życiu bywa, gdzie tyle spraw gubi się, nie zauważa, umyka. Chodzi o czytelne operowanie linią, zderzeniami waloru, o jeszcze większą gęstość oraz jasność, puls materii obrazu. Równocześnie ważne jest by kolejne nawarstwienia miały siłę pierwszego zapisu. Żeby to co na wierzchu było zaczynem dla tego co wewnątrz, pod skórą. Zewnętrze błyszczy światłem od wewnątrz, w środku promieniującym.
To Norwid powiedział, że malujemy tylko procent od kontemplacji. Jasne, że drogi do natchnienia są niezmiernie różne, że nie ma mowy o surowych metodach w tej dziedzinie, każde nowe widzenie świata otaczającego wyrasta z> niezliczonych nowych kombinacji czucia i myślenia. Nie mniej jednak poznawanie dróg naszych poprzedników, wnikanie w ten mechanizm, który stany te wywołuje może nam pomóc pracę naszą oczyścić, pogłębić, skrócić drogę poszukiwań i pomyłek. Bezmyślny stosunek bardzo wielu artystów, budujących wszystko na talencie i temperamencie, czekających bezczynnie po kawiarniach na natchnienie, nie związanych świadomie z żadną głębszą tradycją, lekceważących cały dorobek myślowy wielkich mistrzów, nie tylko może, ale musi zgubić malarzy nawet bardzo uzdolnionych.
cytat za pismami Józefa Czapskiego
Płaszczyzna gładka w zestawieniu z jaśniejszą plamą ciemnieje, a przy ciemnej jaśnieje, płaszczyzna szara w
zestawieniu z czerwoną plamą zielenieje itd. Na tym polega "gra" barwna.
Józef Pankiewicz
Maluję od siebie, a nie przeciwko komuś.
Jan Lebenstein
Dynamika wyrazu barwy cięższej jest inna, niż lżejszej, a w sztuce stale używamy kontrastów dla wyrażenia zamierzonej treści w obrazie.
Władysław Lam
Broniłem się zawsze przed mianem rewolucjonisty, wierzę, że kontynuuję tylko to, co inni zrobili o wiele lepiej ode mnie. Ludzie sobie wyobrażają, że dużo wiedzą , o ile zbadają , że< przeciwstawienie żółci i błękitu daje cienie liliowe, ale wiedząc to nie wie się jeszcze nic. W malarstwie jest jeszcze coś, czego się nie da wytłumaczyć, a co jest najważniejsze.
August Renoir
Sztuka wytworzyła w swoim czasie język zrozumiały w szerokich kręgach i zdolny przetrwać kilka epok. Dziś każdy artysta stwarza własny język, stąd konieczność komentarzy, znajomości poszczególnych kodów itp. Sztuka coś straciła - uniwersalność; zyskała też coś – świeżość, oryginalność. Oczywiście i wtedy obowiązywał kod kulturowy. Kiedyś dostałem do roboty konserwację obrazu Madonny (I poł. XVI wieku, przemalowania z wieku XVII-go) z kościoła Dominikanów w Lublinie. Twarz Madonny, to była twarz przepięknej damy, a jednocześnie niezdarnie namalowana ręka. Kiedy dotarłem do pierwszej warstwy, okazało się, że Madonna trzyma w dłoni gruszkę, symbol cierpienia. W wieku XVII symbolika ta stała się niezrozumiała i dlatego zamalowano gruszkę.
Tadeusz Brzozowski
Dla mnie nie ma w sztuce ani przeszłości, ani przyszłości. Sztuka Greków, Egipcjan i wielkich malarzy żyjących w innych czasach, nie jest sztuką przeszłości. Być może jest dziś bardziej żywa niż kiedykolwiek. Sztuka nie rozwinęła się sama z siebie, lecz wyobrażenia ludzi zmieniają się, a z nimi ich forma wyrazu.
Pablo Picasso
Wszystko co widzimy rozprasza się i zanika. Natura wprawdzie jest zawsze ta sama, lecz w widzialnej jej postaci nie ma nic stałego. Nasza sztuka musi nadać jej wzniosłą trwałość – musi również wyrazić wszystkie elementy i przejawy jej przemian. W naszym wyobrażeniu sztuka powinna użyczyć naturze atrybutów wieczności.
Przedmioty przenikają się wzajemnie...niepostrzeżenie roztaczają wokół siebie własne swoje odbicie... Chardin umiał uchwycić owe styki najmniejszych cząstek w otoczeniu przedmiotów, owe drobiny życia, które je otaczają.
Paul Cezanne
Połknąć, pochłonąć zachody słońca i przestrzeń pomiędzy drzewami zielonymi i wodą, stojące niebo niewiadomegokoloru. Wszystko uważnie, ostrożnie zebrać, dzień po dniu, ażeby móc spróbować nagle, jednym tchem zamienić na magiczny znak.
Piotr Potworowski
Mariusz Woszczyński